Niewiele myślała. Od razu zrobiła
zamach nogą i uderzyła delikwenta, który próbował ją rozebrać.
Trafiła najprawdopodobniej w brzuch, o czym świadczyła struktura
uderzonego miejsca i jęk, po którym usłyszała w głowie ciche
przekleństwo. A skoro usłyszała je w głowie...
- Sam! - krzyknęła, zeskakując z
łóżka i pomagając wstać mężczyźnie.
Usadziła go na łóżku i przyjrzała
mu się dokładnie. W pierwszym momencie nie była pewna co do jego
tożsamości. Całkowicie zniknął zarost, a blond włosy teraz były
ciemne, prawie czarne. Wyglądał na dużo młodszego. W dodatku jego
ubranie było w całości, ale zdradził go gips na lewej nodze.
- Jak mogłaś... - wymamrotał przez
zaciśnięte zęby, masując obolałe miejsce na ciele.
- Należało ci się, zboczeńcu -
odpowiedziała mu, powstrzymując się od wrednego uśmiechu.
- Myślałem, że zareagujesz trochę...
Mniej agresywnie. - Sam cały czas próbował się bronić.
- To nie myśl, bo ci to nie wychodzi.
Na tym ich krótka wymiana zdań jak na
razie stanęła. Mężczyzna pokazał Lou język, a ona go
zignorowała i poprawiła ubranie, które w trakcie snu zmieniło
swoje pierwotne ułożenie. Potem zajęła się włosami. Gumka,
którą wcześniej miała je spięte, teraz gdzieś się
zawieruszyła. Na nic zdały się próby znalezienia jej wzrokiem,
więc Lou, zrezygnowana, po prostu przeczesała włosy palcami.
Sam w tym czasie próbował sobie
przypomnieć. Co? Cokolwiek! Przez ostatnie kilkanaście godzin,
jeśli akurat nie spał, to starał się przywołać jakieś
wspomnienia. Niestety nic nie przychodziło mu do głowy. Udało mu
się tylko dowiedzieć, że ma na nazwisko White i jest uczulony na
pierdyliard składników najróżniejszych leków, bo akurat o tym
rozmawiały pielęgniarki, kiedy on wypoczywał w specjalnej sali dla
leczonych. Potem oczywiście dały mu kule i go stamtąd wykopały,
żeby nie zajmował łóżka, ale było mu wszystko jedno. I tak nie
dowiedziałby się niczego więcej.
- Młoda, a co z walizką? - zapytał w
końcu dziewczynę, kiedy ta skończyła doprowadzać się do stanu
używalności.
- Odezwał się: dziadek... - warknęła,
po raz enty przegrzebując kieszenie w poszukiwaniu czegokolwiek. -
Łysy ją ma. Dostaniemy nowe rozkazy, czy jakoś tak to szło -
odpowiedziała mu, próbując parodiować ton głosu i styl ruszania
się Thomas'a. - A tak w ogóle, to co tu robisz?
- Zwiedzam. Chyba jestem tu kimś
ważnym, bo wszędzie mnie wpuszczają bez słowa. I jeszcze tak
grzecznie się do mnie zwracają... Nie to, co ty!
- Umrzyj, dziadku.
Niestety i tym razem ich rozmowa
została przerwana. Drzwi do pokoju otworzyły się, czemu
towarzyszyło ciche skrzypnięcie. Do środka weszły dwie roześmiane
kobiety. Były identyczne. Te same, krótkie blond włosy, te same,
trzydziestoletnie twarze i te same uśmiechy, które zniknęły w tym
samym czasie, kiedy tylko zobaczyły Sam'a i Lou.
- O, pan White - powiedziały w tym
samym czasie, kłaniając się lekko przed mężczyzną.
- Znamy się? - zapytał Sam z głupią
miną, na co Lou zareagowała uderzeniem się otwartą dłonią w
czoło.
- Siostry Yellow, Mia i Lia -
odpowiedziała jedna, wskazując kolejno na siebie, a potem na tą
drugą. Sam dopiero teraz zauważył, że kobiety były brudne,
zmęczone i miały ze sobą dość spore plecaki. - Wie pan, że to
damski pokój? - zapytała, po czym obie odsunęły się od drzwi,
żeby zrobić mu przejście.
Sam od razu wstał z łóżka i
wyszedł, wcześniej przepraszając bliźniaczki. Zamknął na sobą
drzwi, starając się nie wypuścić kul z rąk, bo trudno byłoby mu
je potem podnieść.Gdy w końcu mu się udało, przeszedł do
drugiego pokoju mieszkalnego, najprawdopodobniej męskiego. Był
pusty, tak jak wcześniej. Sam'owi bardzo nie chciało się siedzieć
tam całkiem samemu, ale nie miał innego wyjścia. Położył się i
znów zasnął. Bo tak naprawdę nie wiadomo, kiedy mogą powrócić
wspomnienia.
Lou musiała zostać w pokoju i
wsłuchiwać się w idiotyczną rozmowę niewiele mądrzejszych
kobiet, które nie zwracały na nią uwagi. Zajmowały się tylko
sobą. Po kilku minutach zniknęły za drzwiami po drugiej stronie
pokoju, których wcześniej dziewczyna nie zauważyła, zostawiając
swoje rzeczy na dwóch łóżkach stojących obok siebie.
Zainteresowało ją jednak to, co było za drzwiami. Wsłuchała się
i po szumie wody wywnioskowała, że to łazienka. Uznała, że to
miejsce będzie musiała odwiedzić, kiedy tylko opuszczą je siostry
Yellow. A potem pójdzie trochę pozwiedzać, żeby nie musieć
słuchać rozgadanych kobiet.
Cholera by to, zapomniałam napisać ci komentarz. o.O
OdpowiedzUsuńNo, mniejsza... |D
Był już White, teraz Yellow... później będzie Orange a później Red, tak? : P Weź strzel jakieś Blossom, Rabbit, Pietrov czy cokolwiek...
A rozdział jak rozdział - zapychacz. I co właściwie Sam chciał jej zrobić.? o.O